Obserwatorzy

piątek, 14 czerwca 2013

Sprzedana - część 2 - Fragment 2

Sprzedana - część 2 - fragment 2

– Wstań – polecił Amelii, ale ta dalej siedziała na podłodze i płakała. – Nie powinno cię tu w ogóle być – dodał ciągnąc ją za ramie ku górze.
Kobieta wstała słysząc zrezygnowanie w jego głosie, wiedziała, że po rezygnacji u jej męża następuje już tylko gniew i złość, a następnie konsekwencja. Teraz wydawał jej się kimś złym, podłym, strasznym i bez skrupułów, takiego go nie znała, ale mimo tego nadal był jej mężem. Żona winna była mężowi posłuszeństwo, tym bardziej w miejscach publicznych.
– Wsiądziesz na konia i wrócisz do zamku – rozkazał patrząc jej w oczy, a zaraz przy nim znalazł się jakiś mężczyzna, który dopiero co wszedł do gospody.
– Królu, czy możemy dokonać transakcji? – zapytał. Amelia przyjrzała się mężczyźnie, był w wieku jej męża, z pewnością nie był straszy. Blondyn o brązowych oczach, szczupły, choć mięśnie rysowały się mu pod opiętym ubraniem.
– Gdy tylko dokończę sprawy z moją żoną.
– Wybacz zatem, że się nie przedstawiłem. Pani, jestem władcą tego miasteczka, Artur Skalski – powiedział, po czym oddalił się widząc piorunujący wzrok króla Tristelionu uznał bowiem, że to nie najlepszy moment na przywitanie królowej.
– Jakiej transakcji? – zapytała Amelia, ale Damian nie miał zamiaru wtajemniczać ją w tą sprawę.
– Powiedziałem już jakie mam życzenie. Wsiądź na konie i powróć do zamku. – Wekler wydawał się być cierpliwy, siłował się sam z sobą by nie okazać złości na żonę publicznie, ale zaciśnięte mięśnie jego twarzy mówiły same za siebie. Amelia wejrzała na zwłoki znajdujące się tuż przy nich i wtedy coś w niej pękło, postanowiła się zbuntować.
– Nie będę posłuszna mordercy! – wykrzyknęła, a jej otwarta dłoń spotkała się z policzkiem męża. Uderzenie było na tyle silne, że mężczyzna się zachwiał, ale nie na tyle silne by go powalić. Wszyscy zebrani zamilkli i otworzyli szeroko oczy w wielkim zdziwieniu.
Wekler prędko pochwycił Amelie za oba nadgarstki, kobieta zaczęła się wyrywać, dopiero do niej dotarło co takiego uczyniła i jak bardzo w jego oczach zawiniła.
– Nie szarp się – rozkazał.
– Nie będzie mi rozkazywał morderca! – wykrzyknęła. Wiedziała, że już jest na przegranej pozycji, ale nie dbała o to. Skoro poniesie konsekwencje buntu, to przecież mogła buntować się dalej.
– Uspokój się – zażądał.
– Puść mnie. – Kobieta szarpnęła się jeszcze raz, po czym kiedy jej się to nie udało napluła mężowi w twarz.
To było za wiele nawet jak na Damiana, stracił cierpliwość. Szarpnął żonę w stronę pomieszczeń dla gości. Nie dbał ani o to, że narobi jej siniaki na przegubach nadgarstków swoim stalowym uściskiem, ani o strach i panikę w jej oczach.
– Klucz, jakikolwiek – zażądał od barmanki.
– Dwójka panie, zaraz po lewo – powiedziała kobieta i podała Weklerowi klucz.
Mężczyzna nadal szarpał się z kobietą, która w końcu przestała przebierać nogami i niemal usiadła na podłodze. Był od niej silniejszy i to postanowił wtedy wykorzystać. Chwycił ją pod pupą, nad kolanami i pomimo tego, że się szamotała wniósł do pokoju, który miał trudności otworzyć, gdyż w tym celu musiał ja postawić na ziemi.
Amelia usiadła na podłodze tuż przy łożu. Pokój był niewielki, ale czysty i ładnie urządzony. Nie miała jednak głowy do tego, by teraz zajmować się wystrojem pomieszczenia. Jej mąż zbliżał się do niej wolnymi krokami. Damian powłóczył nogami bardzo wolno, gdyż to miało na celu dać mu czas na przemyślenia, a już z pewnością na uspokojenie się. W końcu jednak znalazł się przy żonie. Pewnie chwycił ją za ramiona, uniósł do góry, zdjął z niej wierzchnie okrycie. Sam usiadł na skraju łóżka i przełożył ją sobie przez lewe kolano, a prawą nogą unieruchomił jej nogi by nie wierzgała. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz