Obserwatorzy

piątek, 14 czerwca 2013

Sprzedana - część 2 - Fragment 1

                             Sprzedana - część 2 - fragment 1



Mijały dni, a Damianowi przechodziła złość na żonę. Jej zachowania znów były coraz śmielsze, ale znajdowały umiar. Amelia na tyle wypracowała sobie granicę gniewu męża, że zaniechała drażnienia go w chwili gdy marszczył groźnie czoło, a jego oczy stawały się czarnym oceanem bezkresu.
– Kocham cię panie – wyznała mężowi pewnego dnia nad samym rankiem. To wtedy usiadła na nim okrakiem, odsłaniając przy tym nagie piersi i oczekiwała. Oczekiwała, aż on wyzna to samo. Nie wyznał. Zamiast tego przejechał delikatnie językiem po jej szyi i przyciągnął ją do siebie pocałunkiem.
Życie toczyło się dalej. Nawykła już nawet do oficjalnych bankietów, braku jazdy konnej, o pływaniu już całkowicie zapomniała. Nagle liczył się tylko on i jego interesy, jego władza i królestwo, którego nie mogła wystawiać na publiczne z hańbienie, a swoim skrajnym nieposłuszeństwem właśnie do tego doprowadzała.
Wekler był zadowolony z poczynań żony, która idealnie wpasowała się w rytm życia jaki prowadził. Właśnie zaczynali kolejny taki dzień, od wspólnego śniadania i porannego spaceru. Później Damian udał się do swoich obowiązków, mając nadzieje, że podpisze kontrakt zjednoczenia dwóch wiosek zaślubinami ich przedstawicieli.
– Panie! Wygnańcy na naszej ziemi! – wykrzyknął jeden służący wbiegając do gabinetu swojego pana.
– A co oni tu robią? – dopytywał Damian choć sam dobrze wiedział w czym tkwi problem.
– Kradną jak zawsze.
– Tego się można było spodziewać. Złapcie ilu się da, nie ciągnijcie ich za końmi na przeklętą ziemię jak zawsze. Przywiążcie wszystkich sznurami, obezwładnijcie, a trzech dorosłych chłopów przywiążcie do pręgierzy. Przekaż tę wiadomość moim ludziom – rzekł Wekler tonem bez wyrazu, a przy tym nie drgnęła mu nawet powieka.
Egzekucja się rozpoczęła, była strasznym widowiskiem. Damian stał na podwyższeniu wraz z bratem i namiestnikiem, przyglądał się bólowi, słyszał świsty zadawanych ciosów, ale zdawał się tym nie przejmować, nie czuł litości.
– Wystarczy! Odciąć ich od pala i wygnać – rozkazał i ruszył w stronę wielkich, dwuskrzydłowych drzwi. Wszedł do pomieszczenia, był w swoim zamku, w miejscu gdzie się wychował. Kierował swoje kroki po schodach, idąc ku górze. Patrycjusz go wyprzedził i skierował się w stronę gabinetu brata. Nagle pojawiła się wychodząca ze swojego pokoju.
– Egzekucja… – zaczęła.
– To nie twoja sprawa, siostro – warknął młodszy z Weklerów, a ten starszy zatrzymał się i odwrócił by przyjrzeć się widowisku.
– A czy to też nie moja sprawa? – zapytała Amelia zmierzając w stronę swojego męża.
– Nie sądzę by było to twoją sprawą, pani – odrzekł i starał się ją wyminąć, ale poczuł jej drobną dłoń na swojej klatce piersiowej.
– Nie tak szybko, ci ludzie cierpieli, jak mogłeś.
– Nie wtrącaj się – oznajmił zdejmując ostentacyjnie jej dłoń ze swojego ciała. Ostatnim czego teraz pragnął były dotyk i oskarżenia.
– Jak mam się do tego nie wtrącać!? Jak mogłeś w ogóle na to patrzeć!? – krzyknęła i zamierzyła się prawą dłonią na policzek męża. Nie chciała by był taki zimny, zdystansowany. Wolała już by poczuł upokorzenie, ból, cokolwiek, ale nie obojętność.
Mężczyzna jednak był zwinny i spostrzegawczy, pochwycił pewnie nadgarstek jej dłoni w swój stalowy uścisk. Ścisnął mocno, może nawet mocniej niż zamierzał. Spojrzał z gniewem w jej oczy, a Anna i Patryk nie mogli wyjść z osłupienia, że ta kobieta odważyła się na taki krok.
– Nigdy więcej tego nie rób – powiedział spokojnie Damian, ale każde słowo oddzielił od poprzedniego i kolejnego. Puścił jej dłoń, która jeszcze nie zdążyła opaść, a już się uniosła.
Mężczyzna poczuł pieczenie lewego policzka, na chwilę zamknął oczy, utonął w bólu, który był bardziej wewnętrzny niżeli fizyczny. Usłyszał kroki kobiety, biegła na dół po schodach. Bez opamiętania rzucił się za nią, ale Anna go powstrzymała.
– Co chcesz uczynić bracie? – zapytała stając przed nim i zagradzając mu drogę.
– To nie twoja sprawa, siostro – odpowiedział. – Zejdź mi z drogi – polecił pewnie, ale Ania ani drgnęła. Lubiła Amelie, rozumiała jej postępowania, chciała wytłumaczyć je bratu, ale nie dał jej na to szansy.
– Patryk! – zawołał Damian nie chcąc sobie brudzić rąk szarpaniną z młodszą siostrą, na dodatek nie chciał tracić czasu na odprowadzanie ją do komnaty.
– Chodź, Anna, zejdź mu z drogi – polecił delikatnym tonem i pociągnął siostrę za ramie do góry, po schodach. Damian w tym czasie ruszył za żoną, ale nie było jej już w polu jego widzenia.
Wybiegł z zamku i usłyszał stukot. Panowała ulewa, wszystko zdawało się tonąć w deszczu. Nagle usłyszał też stukot kopyt, dojrzał swoją żonę na koniu.

– Zatrzymać ją! – warknął do straży, ale nie dosłyszeli go, a ona znalazła się już poza bramą zamku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz