Obserwatorzy

środa, 30 maja 2012

Historia prawdziwa "Start" - Prolog

Po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że Historia prawdziwa może być ciekawsze, przejrzystsza i może się spodobać. Dlatego może warto zacząć ją od początku i sprawić by każdy znalazł w niej coś dla siebie. Poprzednim razem zaczęłam od środka, a to nie było najwłaściwsze. Ci, który będą szukać w tej powieści elementów DD nie zawiodą się bo będą one występować. Ci, dla których ciekawymi wydają się książki o zdegenerowanej młodzieży również znajdą dużo takowych wątków. Jeśli kogoś fascynuje przestępczy świat, patologiczne dzielnice i hermetyczne osiedla również znajdzie coś dla siebie. Bohaterowie różnią się od siebie, ich losy się przeplatają. Czasami się nawzajem wyniszczają, a innym razem służą pomocą. Zapraszam was do zwiedzenia ich świata.

Historia Prawdziwa "Start" - Prolog.


                    Ludzie mawiają, że nie ważne jak zaczniesz bo ważniejsze jak skończysz. Początek i koniec to dwa skrajne punkty połączone linią, przypominają odcinek. Każdy z nas pamięta linie, odcinki i inne takie, co to kiedyś je rysował na matematyce, przy pomocy linijki, ot tak zwykłym ołówkiem. Początek to taki start. Zaczynamy coś jako prawi, dobrzy i niewinni. Koniec to meta. Zakańczamy jako lewi, zgorzkniali i winni złu co je wyrządziliśmy. Wydaje się więc, że największe znaczenie maja nie punkty, a linia, która je łączy. Ona jest biegiem ku końcowi, ku lepszemu jutru, ku chwili zapomnienia, którą pragniemy tak dobrze pamiętać.

                    Nadszedł pewien dzień, a może to była noc – tego nie wie nikt. Tamtego dnia Bóg, a może nie on, a jakaś inna nieokreślona, nienazwana siła powołała do życia świat, który miał być dobry, albo tylko za taki uchodzić. Później pojawił się, został stworzony lub powołany do istnienia człowiek. On też miał być dobry.

                    Mamy rok przekraczający nieco dwutysięczny. Świat nadal istnieje, istnieją też ludzie. Mamy wysokie bloki tworzące betonowe osiedla. Jedne są ocieplone i kolorowe, dają złudzenie piękna, czystości. Inne są szare, brudne i zaniedbane. Istnieją też dzielnice z czerwonej cegły jak za dawnych lat. Na tych dzielnicach są wielkie bramy często pootwierane na oścież by oszczędzić mieszkańcom czas na otwieranie, albo nie mające już możliwości się zamknąć. Nieco dalej, albo całkiem blisko są domki jednorodzinne. Tam są równo przystrzyżone trawniki, zasadzone ozdobne kwiaty i wystawione ogrodowe meble. Miejsce zamieszkania nie świadczy bezpośrednio o ludziach. Nie ma znaczenia podczas naszych wyborów, ale ma znaczenie dla nas.

                    Osoby są różne. Żyją tak różnie od siebie i wbrew temu co głoszone nie ma znaczenia gdzie zaczynają, ani gdzie kończą. Liczy się tylko jak długi jest ich maraton i co podczas niego dokonają. Bieg ku lepszemu jutru nie musi zakończyć się porażką, ale też nie jest z góry skazany na sukces. Poddać się na starcie i mieć metę o krok od niej jest jednak większym błędem niż zmierzenie się z drogą by osiągnąć cel. Młodzi ludzie właśnie teraz stoją na starcie, ale nie wiedzą kiedy wystartować. Nie mają nawet celu, a może tylko nie chcą go zdradzić. Tego niestety nie wiem, ale znam ich drogę. Jestem jej bezstronnym obserwatorem. Widzę ich poczynania oczyma wspomnień i znam ich zakończenie, ale końca wam nie zdradzę. Metę zrozumie tylko ten co towarzyszył im podczas biegu, nie koniecznie musiał być obecny przy starcie. Jednak po co rezygnować z takiej możliwości, którą wam proponuje?

                    Bezstronny obserwator nie ocenia, ani nie pomaga. Patrzy tylko wielkimi oczami i wyciąga wnioski z tych wszystkich historii. Czasami mu się przyśnie, a wtedy wyobraźnia podsuwa obrazy, tego czego nie zarejestrował wzrokiem. Podglądacz nie ma wieku, nie ma nawet twarzy, nie ma swoich wspomnień. To taki świadek emocji i odczuć nie należących do niego, ale będących już jego częścią.
By zacząć tę opowieść należy spojrzeć w niebo. Pogoda jest udana. Jest ciepło, ale nie ma duchoty. Kilkoro dzieci opala się na dachu drwalnika. Leżą na kocach i podziwiają chmury. Czasami, któreś z nich dzieli się tym co narysowała mu wyobraźnia.

                    - Widzicie! Tam jest słoń – wrzeszczy jeden z chłopców.

                    - A tam butelka piwa! – krzyknie drugi i wystrzeli wskazującym palcem w górę, jakby chciał dotknąć te obłoczki wyglądające jak wata cukrowa.

                    - Czemu nie coca-coli? – zapyta dziewczynka o długich włosach. Jest młodsza od chłopców.

                    - Bo nie – pada wyczerpująca odpowiedź z ust jej brata. Tego chłopca, który na niebie znalazł szklaną butelkę z alkoholowym napojem gazowanym.

4 komentarze:

  1. jak zawsze super. jednak mam pytanie czy ta historia będzie ukazywana w całości czy fragmenty. przyznam się że strasznie liczę na to że będzie całość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze nie mam pojęcia co odpowiedzieć na twoje pytanie. Muszę pierw nanieść poprawki na "Sprzedaną", a potem pomyślę. Wydaje mi się, że jednak ją wydam bo to historia na co najmniej 3 części po kilkaset stron.

      Jednak jeśli już będę zamieszczać fragmenty na bloga to będą to całe rozdziały.

      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. bardzo się cieszę kocham tę historie i mam nadzieje ze w całości sie ona tu ukaże i ze niedługo dodasz nowe rodziały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety muszę cię rozczarować. Ta historia cała się tu nie ukaże.

      Usuń