Powrót Weklerów!
Wybrana - Prolog
Sprzedana przypadła wam do gustu, może i z Wybraną się powiedzie.
Wierzchowiec
czystej krwi pędził po przez wzgórza i lasy. Mężczyzna, który na nim gnał nie
zwracał uwagi na mijanych, spokojnych przechodniów. Nie planował podróży, nie
miał żadnego celu. Rozsadzała go wewnętrzna gorycz, złość. Zaczął dostrzegać
ulotność chwili, a tym samym ulotność życia. Wjechał na pustą, raczej
nieuczęszczaną ścieżkę. Pozwolił sobie na chwilę zapomnienia i zamyślił się.
Jego czarne włosy lśniły i powiewały na wietrze choć nie były długie. Jego loki
po prostu zdawały się prostować i skręcać na powrót przy pomocy wiatru. Chwila
zapomnienia i rozmyślanie o rodzinie, która kruszyła się niczym bryła piasku
nie wyszły mu na dobre. Nie zauważył kamienia. Poczuł kiedy koń stanął dęba i
zrzucił go z siodła.
- Cholera –
przeklnął przez zęby, ale w chwili gdy spróbował się podnieść poczuł, że lewa
noga odmawia mu posłuszeństwa.
- Niech się
pan nie rusza! – krzyknął dziecięcy głos, ale władca nie miał w zwyczaju
słuchać dzieci.
Dzieci? –
zadał sam sobie takie pytanie w myślach. Jakie dzieci? Przecież tutaj rodzice
nie pozwalają się im zapuszczać. Przez chwilę pomyślał, że być może był to głos
kobiety, ale taki delikatny i piskliwy. Nie, z pewnością tak nie było, przecież
doskonale znał barwę głosu hałaśliwych potworów, które tworzone są z myślą o
dawaniu radości, a przynoszą częściej rozczarowanie, nerwy i zmęczenie.
Mężczyzna zamrugał
oczami może trzy, a może tylko dwa razy. Obraz nieba został przysłonięty przez
twarzyczkę chłopca. Blondynek miał nie więcej niż synek jego brata, ale na
dalsze porównanie nie miał czasu, bo utracenie przytomności naszło go nagle i
było pełnym zaskoczeniem.
Izba była
mała, ale przytulnie urządzona. Na materacu na ziemi leżał mężczyzna, a jego
noga była owinięta bandażami. Kobieta położyła tacę z posiłkiem obok mężczyzny
by miał ją na wyciągniecie dłoni. On nawet tego nie zauważył, był zbyt zmęczony
by choć poruszyć powieką. Kobieta była młoda, można by rzec, że była jeszcze
dziewczęciem, ale coś w rysach jej twarzy świadczyło o dojrzałości i wielkim
doświadczeniu życiowym.
- Gdzie on
jest do cholery?! – ten wrzask rozległ się kilkadziesiąt kilometrów dalej od
małej i skromnej izby.
Mężczyzna
stał tyłem do całego pomieszczenia, a jego wzrok był wbity w dal. Spoglądał
przez okno, ale nie jakby kogoś wypatrywał, a ze zwykłą, niepohamowaną
wściekłością.
- Damian,
nie możesz się tak denerwować – powiedziała i podeszła do męża kładąc swoją
dłoń na jego ramieniu.
- Jak mam
się nie denerwować? – zapytał wciąż z tym samym wzburzeniem w głosie.
- Nauczyciel
czeka na niego już trzy kwadranse – wyjaśnił odskakując od żony by spojrzeć jej
w twarz.
- Uprzedzał,
że nie chce pobierać nauk – stanęła w obronie syna, a w spojrzeniu swojego
ukochanego dostrzegła iskierkę rozbawienia, która przedzierała się przez zagniewanie.
- Kiedy
wydałaś go na świat powiedziałaś, że to nie sprawiedliwość natury, że jest
podobny do mnie. Natura jednak rozdała po równo. Tobiasz ma twój charakterek – rzekł
do żony, a jego kąciki ust same uniosły się ku górze, wbrew jego woli.
- Nie
przejmuj się Laura jest odpowiedzialna, porządnicka i stateczna jak ty –
powiedziała Amelia i wtuliła się w męża.
- Ale to
Tobi kiedyś zasiądzie na tronie, chcę by był tego wart – powiedział już nieco
ciszej i spokojniej, ale jednak srogość jego głosu nie zmalała.
- Wiem, ale
on jest jeszcze mały. Niedawno skończył siedem lat – broniła swojego
najukochańszego skarbu kobieta.
-
Rozpieściłyście go z moją matką – rzekł, a jego głos załamał się. Oczy się
zeszkliły, ale łza nie spłynęła.
- Tęsknisz
za nią? – zapytała i uniosła głowę by na niego spojrzeć.
- Nawet nie
wiesz jak bardzo. I za nią i za bratem. To był straszny wypadek – odpowiedział.
- Właśnie
wypadek. Wypuść z celi niewinnych, błagam.
- Nie! Gdyby
sprawdzili karotę jak należy to nigdy nic takiego nie miało by miejsca, a
Wojtek i matka byliby teraz tu, a nie… - mężczyzna mówiąc to wypuścił kobietę z
rąk i rozpoczął gestykulacje, nie powstrzymywał już łez.
- To były
nierówności i niesprzyjająca pogoda, a nie ich lenistwo, czy niedopatrzenie –
starała się stanąć w obronie dwójki mężczyzn, którzy przygotowywali wszystko do
podróży.
- Nie tobie
decydować o wymiarze ich kary! – warknął, a ona poczuła, że lepiej zakończyć
dyskusje na tym etapie. Wiedziała, że mąż ma jeszcze zbyt krwawe rany by drążyć
ten temat.
- Czemu
krzyczycie? – zapytał niewysoki chłopczyk o śniadej cerze i bezczelnie czarnych
oczach z iskierkami, które zdawały się świecić niczym kryształki, gdy był
radosny.
- O zguba
się znalazła – warknął mężczyzna i po chwili zauważył jak jego syn wygląda.
- Bardziej
już się ubrudzić nie mogłeś? – zapytał niemal krzycząc.
- Byłem w
ogrodzie, pomagałem ogrodnikom sadzić kwiaty. Znalazłem kilka robaków – wyjaśnił.
- Powinieneś
być teraz z nauczycielem – wyjaśnił przez zaciśnięte zęby ojciec chłopca i
chwycił go jedną dłonią za ucho lekko je targając.
- To boli –
poskarżył się malec.
- Ja nie
wiedziałem, że to już dziś! – krzyknął i poczuł na twarzy kilka słonych kropli,
które spływały mu po policzkach.
- Damianie,
wystarczy – zawołała kobieta do męża, ale ten nie zareagował.
- Damianie,
dość! – warknęła.
Mężczyzna
spojrzał na nią, ręce splótł na piersi i wyczekiwał jej kolejnych wywodów,
które o dziwo nie nastąpiły.
- Dopilnuje
by się umył i zaprowadzę go do nauczyciela – powiedziała spokojnym, rzeczowym
tonem i chwyciła syna za drobną, umorusaną rączkę.
- Ty zostań
i odpocznij, ochłoń. Przydałoby się też posłać ludzi na poszukiwania Patryka.
Wyjechał po pogrzebie i jeszcze nie wrócił – dopiero gdy padły te słowa
mężczyzna uświadomił sobie, że nieobecność jego starszego brata trwa aż tak
długo.
- Chodź –
powiedziała kobieta do chłopca i wyprowadziła go z gabinetu męża.
Damian opadł
na krzesło odsunięte od biurka i postanowił nakazać poszukiwanie brata jeszcze
tego dnia. Przytłaczał go coraz większy ciężar. Ten bagaż doświadczeń pojawił się
po wyznaniu całej prawdy żonie i po utracie bliskich. Wiedział, że nie może się
poddać, musiał zmierzyć się z przeciwnościami losu. Do jego obowiązków należało
dobro całego państwa, ale też dobro jego najbliższej rodziny, jego siostry,
żony i dzieci. Brat? – przez chwilę pomyślał i o nim. Miał mu pomóc, powinien
mu pomagać, ale on wolał wyjechać nie mówiąc nikomu ani słowa. Tak bez
pożegnania. Wekler przez chwilę poczuł się winny, że być może po śmierci brata
i matki nie czuje tego samego, że cierpi inaczej, tak jakby mniej. Nie miał
wątpliwości, że kochał Wojtusia jak rodzonego brata, ale z drugiej strony
przecież on nie miał rodzonych braci…
- Nie maltw
się tatku. Babcia i wuja są w niebie, a tam nikt się nie smuci – powiedziała cichutkim
głosem mała blondyneczka stojąca w progu gabinetu.
Damian
spojrzał na swoją córkę i z dumą stwierdził, że i w tym wypadku los rozdał po
równo. Laura była wierną kopią Amelki, ale tylko wyglądem. Miała tak jak ona
blond włoski i niebieskie, słodkie oczka, ale charakter miała po ojcu.
- Choć tu do
mnie córeczko – zawołał, a mała, czteroletnia dziewczynka nie zważając na nic
szybciutko pobiegła w jego kierunku.
Bez wątpienia "Wybrana" też przypadła mi do gustu. Fajnie, że można się coś jeszcze dowiedzieć o Damianie i Amelii, a jednocześnie nowa historia wydaję się być również interesująca. Ogólnie podoba mi się, że są to powieści o dawnych czasach. Naprawdę bardzo fajnie.
OdpowiedzUsuńJa szczerze wolę nasze czasy. Prolog powinien zostać poprawiony, jest niedopracowany, ale uznałam, że czytelnikom nie chce się czekać aż nabiorę dystansu do tekstu bo to koło tygodnia by trwało.
UsuńMnie również ,,wybrana'' przypadła do gustu (bardzo mi się podoba).
OdpowiedzUsuńJest równie dobra jak ,,Sprzedana''
Sądzę, że prolog to niewiele by to stwierdzić, ale dziękuje za miłe słowa.
Usuń