Wybrana - Fragment rozdziału pierwszego pt. Chłód w sercu.
- Wiem tyle ile wiem i to mi wystarcza, a ty czemu go
bronisz? Aż tak się tam go boicie, że nawet w takiej krainie biedy i wolności
musicie popierać jego wybory?
- Nie musimy, ale wiem co mówię. Pracuje dla niego. Jestem
jednym z rycerzy – ostatnie zdanie nie było kłamstwem. Patryk bowiem trenował
poczatkujące rycerstwo i wyruszał z nimi na walki by jego brat nie musiał tego
robić. Uważał, że Damian musi zadbać o rodzinę, a nie się narażać na bitwach.
- Idź mu donieś, może odważy się tu przybyć i publicznie
ściąć mi głowę – zaproponowała.
- Powinnaś się uspokoić – rzekł spokojnie. – Usiądź – dodał jeszcze
delikatniej gdy zauważył, że kobieta nadal stoi.
- Nie zamierzam mu donosić, nie jestem z tych co donoszą by
mu się przypodobać, ale zapewniam cię, że nie jest to zły człowiek – powiedział
w chwili kiedy jej pośladki spoczęły na twardym, drewnianym krześle pokrytym
biała farbą.
- Sądzę, że za kilka dni będziesz już na tyle silny by
powrócić do tego swojego króla – powiedziała i nie potrafiła znieść dłużej jego
widoku.
Wybiegła z tego małego pomieszczenia trzaskając drzwiami ile
tylko sił miała w drobnych rączkach. Kobieta nie potrafiła zrozumieć czemu
mężczyzna nie poparł jej. Zadawała sobie pytania dlaczego poparł aroganckiego władcę
zamiast ją, czemu nie potrafił zaufać jej słowom, a ufał temu cholernemu
Weklerowi. Przez chwilę przyszło jej na myśl, że mężczyzna zachowuje się jakby
był jednym z nich i ogarnął ją przestrach, ale szybko zganiła siebie za takie
chore wnioski.
- Gdyby był jednym z Weklerów to już dawno zabiłby mnie
wzrokiem – powiedziała sama do siebie i przywołała uśmiech na usteczka.
- Kto miałby cię zabić? Ten pan co go znalazłem? – zapytał Filipek.
Mały chłopiec o blond włoskach i jasnych niebieskich oczkach
stanął teraz przed nią w samej za długiej koszuli, której kolor już dawno
wyblakł.
- Nie. Ten pan mój maleńki wydaje się być dobry, ale ma
chłód w sercu jak wszyscy co walczą dla Króla i na jego rozkaz – odpowiedziała i
wzięła malca na dłonie by posadzić go na stole.
- Kura zniosła już jajka – rzekł z uśmiechem Filipek.
- Jesteś pewnie głodny skoro o tym wspomniałeś – stwierdziła
i poczochrała go po jego jasnych jak pszenica włoskach.
- Pewnie, ale boję się wyjąć bo dziobią i szukałem Maurycego
– rzekł chłopczyk i uśmiechnął się promiennie.
Kobiecie przez chwilę wydawało się, że Filip śmieje się tak
do niej, ale była w błędzie. Za nią o kilka kroków stał mężczyzna podpierając
się o ścianę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz