Obserwatorzy

środa, 9 maja 2012

Tatuażysta - Parking


Tatuażysta - Fragment prologu pt. Parking.

Brunetka o oliwkowej cerze właśnie opuściła swoje miejsce pracy, a był to jeden ze sklepów monopolowo-spożywczych w centrum miasta. Ruszyła szybkim krokiem w stronę swojego samochodu, jedyne co zostało jej po rozwodzie. No może nie jedyne, bo prawnik Bartosz Jarecki pozostawił jej również na wychowaniu córkę, owoc ich wspólnej miłości, a może po prostu obowiązku małżeńskiego. Kobieta od kilku dni czuła jakby ktoś ją obserwował, jakby ktoś za nią chodził krok w krok lub przyglądał jej się z ukrycia. Przekręciła kluczyk w stacyjce i energicznie wcisnęła sprzęgło. Nadal gdy prowadziła czuła dziwny lęk i ogarniał ją nieokreślony niepokój. Wydawało jej się to dziwne, bo przecież prawo jazdy zdała jako osiemnastolatka i wtedy uwielbiała zasiadać za kółkiem. Stwierdziła, że reaguje tak z powodu długiej przerwy, jej były mąż był przeciwny by kobieta zasiadała na miejscu kierowcy kiedy jechali gdzieś wspólnie, a sama nie miała czasu by gdziekolwiek się wybrać. Zajmowanie się domem i wychowywanie dziecka pochłaniało zbyt dużo czasu by mogła oddać się swoim przyjemnością lub kontaktom towarzyskim z przyjaciółmi. Marika, bo tak miała na imię ta piękna, niska kobieta o filigranowej figurze ruszyła w stronę centrum handlowego w celu zrobienia zakupów na kolejny tydzień. Miała nadzieję, że kolejki do kasy będą znośne i uwinie się szybciej niż zazwyczaj.

Mężczyzna, a właściwie to młody chłopak, który wyglądał na starszego niż w rzeczywistości był dopiero co spakował nowo zakupiony sprzęt audio do bagażnika swojego czarnego BMW. Zanim jednak zasiadł za kierownicą zerknął przez ramie na galerie handlową i stwierdził, że szczerze nienawidzi takich miejsc. Po pierwsze nie lubił tłoku, po drugie uważał, że to nie jest ułatwienie dla ludzi, a pozbawienie ich przyjemności ze spacerowania. Wspominał czasy swojego dzieciństwa kiedy chodził z mamą za rękę i odwiedzał wszystkie sklepy w mieście w poszukiwaniu białej koszuli na rozpoczęcie roku szkolnego. Po drodze napił się gorącej czekolady w kawiarni i zjadł lody zakupione w budce przed parkiem, a teraz? Teraz ludzie mieli wszystko w jednym miejscu, nie spacerowali i nie czuli radości ze spędzania wspólnych chwil. Gnali natomiast kto pierwszy do kasy załadowani po samą szyje torbami by czasem nie musieć po nic tutaj wracać do końca miesiąca, bo przecież w domu czekało ich mnóstwo innych rozrywek. Hehe – zakpił po cichu na myśl co ci ludzie uważają za rozrywkę. Dla niego samego siedzenie przed telewizorem czy komputerem nie było rozrywką, a zwyczajną nudą, którą nawet w ten sposób nie był w stanie zabić. Chłopak rozejrzał się dokładnie zanim począł wycofywać, bardzo uważał na swój samochód, ponieważ był to jego pierwszy pojazd zakupiony prosto z salonu i na dodatek miał tylko kilka dni. Kiedy był już w połowie wycofywania nagle poczuł niewielki wstrząs, zerknął przez ramię do tyłu i ujrzał czerwony samochód postawiony bokiem. Wysiadł prędko i ujrzał jak ona także opuszcza swój samochód.

- Jak jeździsz palancie!? – wrzasnęła.

- Ja? Czyli to moja wina, tak? To pani wyrosła jak z pod ziemi – odrzekł gestykulując przy tym rękoma w bardzo żywy sposób.

- Miałam pierwszeństwo – stwierdziła.

- Chętnie bym ustąpił tak pięknej kobiecie gdybym wiedział, że nadjedzie. Wystarczyło przestrzegać przepisów i jechać z dozwolona prędkością. Z pewnością wtedy bym panią zauważył przed zderzeniem – wyjaśnił starając się pohamować gestykulacje rąk.

- Kup sobie okulary jak nie widzisz palancie! – wykrzyknęła i wsiadła do samochodu, ale nie zamknęła drzwi. Mężczyzna w tym czasie zerknął szybko na swój zderzak i stwierdził, że nie jest tak źle.

- Naprawi się – powiedział na głos.

- Uznajmy, że to moja wina – dodał i pojawił się przy niej.

- Nie, może to jednak ja jestem winna – odrzekła, a po jej twarzy było widać, że emocje już ją opuściły.

- To może niech każdy naprawi swój wóz i będziemy kwita, a ja proponuję kawę w celu załagodzenia konfliktu – zaproponował. Kobieta zmierzyła mężczyznę wzrokiem. Starała się to zrobić niepostrzeżenie, ale jednak jego uśmiech uświadomił jej, że wie iż ona się jemu przygląda.

- Przepraszam, ale naprawdę śpieszę się do domu – powiedziała zrezygnowanym tonem i jednocześnie trochę żałowała, że odmówiła.

- W takim razie zrobimy inaczej. Jeśli kiedyś będzie miała pani ochotę na kawę i chwilę wolnego proszę do mnie zatelefonować, a ja postaram się być godnym towarzyszem – powiedział ciepłym tonem i patrzył intensywnie w jej brązowe oczy. Pochylony był w taki sposób, że dłonie spoczywały na jego kolanach. Wyprostował się jednak i z kieszeni sportowej, czarnej kurtki wyjął wizytówkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz