Obserwatorzy

poniedziałek, 28 maja 2012

Wybrana - Zamknij się!

Wybrana - Fragment rozdziału pierwszego pt. Zamknij się!


Mężczyzna napił się jeszcze wody, która mu podała i zjadł jajecznice czując się jak małe dziecko, które trzeba karmić z łyżeczki. Nie potrafił znieść myśli o swojej słabości i o tym, że potrzebuje czyjeś opieki. Zasnął, a drugi dzień należał do podobnych, w trzecim natomiast był już w stanie sam się pożywić, a kilka dni później nawet i z nią dłużej porozmawiać.

- Mieszkasz tutaj sama? – zapytał kiedy wręczyła mu gliniany kubek z herbatą.

- Nie tylko z bratem i pewnym chłopcem – odpowiedziała.

- Z synem? – zapytał unosząc brwi ze zdziwienia, bo wydawało mu się, że nie ma więcej niż piętnaście lat.

- Jak śmiesz! – krzyknęła.

- Przepraszam, przecież tylko zapytałem. Jaki to więc chłopiec? – Patryk zrobił łyk herbaty, ale jego oczy wciąż wpatrywały się intensywnie w jej wyraz twarzy.

- Gdy był mały znaleźliśmy go na jednym z pół. Chodził sam, błąkał się. Ja wraz ze starszym o rok bratem też się wtedy błąkaliśmy w poszukiwaniu schronienia, bo nadchodziła burza. Wzięliśmy go z sobą i tak już został – opowiedziała, a on wydawał się zasłuchany w tę opowieść, której szczerze nie zawierzał.

- W Tristelionie porzucone dziecko? Co ty pleciesz? – zapytał.

- Nie jesteśmy w Tristelionie. To państwo jest dla nas zamknięte. Jesteśmy w jego centralnym punkcie jeśliby zawierzać mapom sprzedawanym przez kupców, ale nas nie obejmuje tristeliońska polityka – wyjaśniła.

- A więc znajduje się na Diabelskiej Ziemi? – zapytał nie mogąc w to wszystko uwierzyć.

- Tak – odpowiedziała, a mężczyzna poczuł wdzięczność do samego siebie, że nie wyznał kobiecie swojego prawdziwego nazwiska bo to zapewne skazałoby go na śmierć.

- Ty jesteś z Tristelionu? – zapytała.

- Mieszkam tam, jestem synem rybaka – skłamał.

- Tam ponoć żyje się lepiej. Tutaj wygnano wszystkich, który kiedyś podnieśli rękę na rodzinę królewsko niezależnie czy to w dosłownym, czy przenośnym znaczeniu. Nie zapewniono nam nic, wszystko co znajduje się na tej ziemi jest wynikiem pracy ludzkich rąk, a nie zasługą aroganckiego Króla – rzuciła słowa pełne jadu i goryczy, ale także kpiny.

- Nie jesteście tak do końca niewinni, przecież odważyliście się… - Patrycjusz chciał bronić swoich korzeni i swojej rodziny, ale przerwano mu w najmniej odpowiednim momencie.

- Ja urodziłam się już tutaj, poprzedni władca wyrzucił wyrzucił mojego ojca i matkę jak śmieci tylko dlatego, że stanął w obronie katowanej dziewczyny. Władza waszego państwa opiera się na bólu, strachu i poniżeniu. Kiedy głodowaliśmy i szukaliśmy pożywienia na waszych polach to straże ruszali na nas z mieczami byśmy tylko nie przekraczali granicy dzielącej, byśmy wracali skąd przybyli – wyjaśniła spokojnie, ale nie potrafiła opanować łez i rozhisteryzowanej mimiki twarzy.

- Nigdy nie próbowałaś przeprosić za to władcę? Nie tamtego, ale tego obecnego? – dopytywał.

- Obecny jest jeszcze gorszy. Obwinia niewinnych ludzi za śmierć swojej matki i brata. Zmarli za nasze krzywdy i krzywdy wszystkich ludzi, którym wyrządzili Weklerowie coś złego. Zasługiwali na śmierć. Mam tylko nadzieję, że cierpieli! – kobieta teraz już nie panowała nad sobą. Mówiąc te wszystkie straszne dla ucha Patryka rzeczy wstała z krzesła, na którym siedziała, a z czasem słowa mówione zamieniły się w krzyk.

- Zamknij się! – warknął nie mogąc dłużej słuchać jej jazgotu i tego, że źle wyraża się o jego krewnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz