Obserwatorzy

czwartek, 31 maja 2012

Wybrana - Na kolanach.


Wybrana - Fragment rozdziału pierwszego pt. Na kolanach.

- Patrz on trochę chodzi! – krzyknął chłopiec i wskazał palcem na Patryka.

- Czyś ty oszalał!? Dlaczego wstałeś!? – Krzyknęła kobieta.

- Stwierdziłem, że nie powinienem nadużywać twojej gościnności. Jestem już na tyle silny, że dam radę dojechać do Tristelionu, a później jakiś przechodzień posłuży mi pomocą – odparł spokojnie.

- Ale przecież… - zaczęła oburzonym tonem.

- Ale nie decyduj za mnie. Żadna kobieta nigdy nie będzie za mnie decydowała – przerwał jej tymi słowami.

- Lepiej powiedz czy to ten mały mnie odnalazł – polecił i patrzył na chłopca.

- Ja plose pana – odpowiedział dzieciak.

- W takim razie dziękuje, czy zechciałbyś odprowadzić mnie do mojego konia? – zapytał i podał chłopcu dłoń jako formę szczerych, niczym niezobowiązujących podziękowań.

- Ja to zrobię – powiedziała kobieta. – Jesteś zbyt słaby ktoś musi cię podpierać zanim wsiądziesz – dodała.

- I niby ty masz to zrobić? Jesteś ode mnie o połowę lżejsza – zakpił i sam skierował się w stronę wyjścia.

- Dlaczego taki jesteś? Nie lubisz jak ktoś ci pomaga? Nie podoba ci się moja gościna to łaski bez, wracaj do tego swojego króla od siedmiu boleści. Słyszysz!? Wynoś się stąd! – warknęła, ale wciąż za nim szła.

- Dziękuje za gościnę, ale naprawdę muszę już wracać. Po pierwsze mam obowiązku, po drugie nie chcę być dla ciebie ciężarem. Wybacz jeśli poczułaś się przeze mnie w jakiś sposób obrażona. Nie chciałem tego. Żegnam bo już się raczej nie spotkamy – wyjaśnił spokojnie, ale nie wiadomo czemu zbliżył do niej swoje usta.

Jego mokre i gorące wargi dotknęły miękkiej, aksamitnej skóry na jej policzku. Potem odsunęły się, ale tylko na centymetr i przywarły do jej warg. Kobieta jednak odepchnęła go energicznie i gdyby nie stał przy ścianie pewnie powaliłaby go na ziemię.

- Co ty wyprawiasz do jasnej cholery!? – Zapytała krzycząc.

- Myślisz, że możesz mnie wykorzystać? Twój władca by się zapewne z tego ucieszył, gdybyś mu opowiedział o kolejnym lecz tym razem nie rycerskim, a prywatnym podboju! Ale nie ze mną te numery, ja mam narzeczonego i jestem mu wierna! – wykrzyczała Patrykowi prosto w twarz.

- Jesteś tego pewna? – zapytał z cynicznym uśmiechem na ustach i wzrokiem pełnym wątpliwości, ale i podniecenia postawą tej walecznej kobiety.

- Tak, jestem. Podobnie jak tego, że nigdy nie pokochałabym kogoś takiego jak ty. Moje serce nigdy nie będzie należeć do żadnego tristeliończyka – rzekła głosem pełnym jadu i rozpaczy zarazem.

- Rzucasz mi wyzwanie? – zapytał z uśmiechem.

- Nigdy nie związałabym się z kimś takim jak ty, ani nawet nie odwzajemniła jego pocałunku. Jesteś rycerzem, zwykłym mordercą na usługach okropnego władcy. Nawet gdyby, któryś z waszych mężczyzn zmuszał mnie do ślubu to wolałabym zginąć niż za niego wyjść! – krzyczała, a mężczyzna zdawał się nie zwracać uwagi na jej krzyki tylko osiodłał konia i wsiadł na niego co kosztowało go wiele wysiłku.

Patryk sprawiał wrażenie nieprzejętego jej słowami, ale w środku wszystko się w nim gotowało. Ledwie powstrzymywał ten wybuch gniewu i złości, ale z całych sił dał radę.

- Nie będę cię zmuszał do małżeństwa, ale wydaje mi się, że jeszcze kiedyś się spotkamy – rzekł patrząc na nią z góry, a ona wejrzała na niego z dołu, a jej oczy wskazywały na niedowierzanie.

Kobieta nigdy wcześniej nie słyszała u tego mężczyzny takiego tony, ani nie widziała tego wyrazu twarzy pełnej zawiści i chęci zemsty. Nie potrafiła inaczej nazwać tego co czaiło się pod mocno zarysowaną zaciśniętą do granic możliwości szczęką i piwnych, pełnych złości oczach.

- No nie patrz tak na mnie moja mała. Wiem, że jeszcze się spotkamy i to ty sama mnie odwiedzić. O tak, przybędziesz do mnie na kolanach – rzekł stanowczym i pewnym siebie tonem po czym uderzył batem konia i ruszył przed siebie nie czekając ani chwili na jej odpowiedź.

1 komentarz: