Tatuażysta - Pomysł pojawił się podczas podróży, w trakcie jazdy pociągiem. Spisałam swoje myśli na telefonie komórkowym i rozwinęłam je nieco w domu z pomocą Samuela (gdyby nie on to tatuażysta wciąż pozostałby w moim starym telefonie i nie rozwinął się aż tak bo część pomysłu na rozwinięcie tej historii należy do niego). Początek prologu (to co poniżej) napisaliśmy właściwie wspólnie, po czym on stwierdził, że mu się znudziło i mogę z tym zrobić co mi się żywnie podoba. Oczywiście poinformowałam go o swoich planach co do Tatuażysty i zgodził się na nie bez najmniejszego problemu uprzedzając, że imiona wymyślił ktoś inny niż on, za co temu komuś pragnę serdecznie podziękować bo naprawdę przypadły mi do gustu. Powstało kilka rozdziałów w kolejności chronologicznej i stanęło z powodu innych obowiązków. Zamierzam do tego powrócić w wolnej chwili oczywiście po ukończeniu Sprzedanej, no chyba, że wena mi się przestawi na te nowocześniejsze czasy...
Tatuażysta - fragment prologu pt. Garnitur
Wcale nie tak dawno temu, w zwyczajnym mieście, trzy ulice dalej od centrum, w parku za drzewami znajdował się niewielki sklepik. W owym sklepiku sprzedawczyni była bardzo młoda, wyglądała na niespełna siedemnaście lat. Była to dziewczyna o różanych policzkach i promiennym, serdecznym uśmiechu. Właśnie układała nową kolekcje zimową dla ludzi biznesu – takim mianem określała swoich klientów w rozmowach z przyjaciółkami. Miała sporo racji, nie każdego było stać na to by kupić tam choć krawat, czy spinki do mankietów. Tego dnia jednak przyszło jej obsłużyć dziwnego klienta, był to mężczyzna około trzydziestki. W jego wyglądzie nie było nic nadzwyczajnego, nic co by go wyróżniało od innych przeciętnych mężczyzn. Kasia, bo tak miała na imię sprzedawczyni szczerze wątpiła czy ten facet ma wystarczającą ilość pieniędzy na zakup garnituru który właśnie mierzył. Jednak było w nim coś dziwnego, być może było to spojrzenie które wiało chłodem i przeszywało niemalże na wskroś, a może była to kamienna twarz bez uśmiechu. Zapewne to wszystko składało się w całości na jego dziwactwo, ale najbardziej zaskoczyło ją to, że on cały czas patrzy przez szybę wystawy i odwleka podjęcie decyzji między purpurowym garniturem, który zakłada młodzież z bogatego domu na studniówki, a dostojnym grafitem na każdą okazje.
- Myśli pani, że będę miał jakiś pogrzeb w rodzinie w
najbliższym czasie, a konkretnie tym sezonie zimowym? – zapytał, a jego głos
był zimniejszy od jego wzroku.
- A to ma jakieś znaczenie proszę pana? – zapytała siląc się
na uprzejmy ton bez wyrazu strachu i lęku przed nim.
- Jeśli umiałbym czytać w myślach stwierdziłbym, że pani
marzy o tym bym opuścił już to pomieszczenie, w którym oboje się znajdujemy,
oraz to, że pani nie chce więcej klientów mojego pokroju. Jednak nie umiem czytać
w myślach więc odwarze się postawić pani jeszcze jedno pytanie. Lepiej mi we
fiolecie, czy szarym? – zapytał zakładając na jedno ramię purpurową marynarkę,
a na drugie grafitową.
- Jeśli to miałoby ode mnie zależeć, to lepiej panu w
graficie, bardziej odpowiada to pańskiemu wiekowi – odpowiedziała.
- Ale purpurowy jest droższy, nie dostaje pani czasem premii…
- na chwilę przerwał, a jego wzrok kątem oka odbił w lewo na szybę wystawową za
którą mieściła się ulica, a po przeciwnej stronie szkoła podstawowa imienia
Bohaterów Westerplatte. Przez chwilę wydawało mu się, że ją widzi, jednak nie.
To nie mogła być ona.
- Jak już zacząłem czy nie dostaje pani czasem premii za
sprzedaż ponad cenę przystępną? – dokończył swoje pytanie i spojrzał na nią tym
zimnym jak lód wzrokiem.
- Jeśli panu zależy na najwyższej cenie to mogę znaleźć
grafitowy model w cenie trzykrotnie wyższej niż purpurowy – odpowiedziała tonem
dającym mu do zrozumienia, że ma go dość.
- W takim razie poproszę – odpowiedział, a jej oczy zrobiły się
wielkości pięciozłotówek.
- Prosi pan o grafitowy? – upewniła się i wskazała dłonią na
garnitur leżący na sofie, która była do dyspozycji klientów.
- Tak, ale nie o ten, a o ten droższy – odpowiedział i
uśmiechnął się do niej, a ten uśmiech rozjaśnił jego wzrok na tyle, że jego
spojrzenie stało się dla niej nie tylko znośne, ale i przyjemne.
- Jak pan sobie życzy – odpowiedziała.
- Mam tylko pytanie, czy na paragonie znajduje się data i
godzina zakupu? – upewnił się, a ją to pytanie bardzo zdziwiło.
- Tak – odpowiedziała.
- W takim razie proszę od razu zapakować, nie będę mierzył bo
wierze w pani zdolności. Teraz jednak jestem zmuszony przeprosić i na momencik
wyjść. Mój bratanek właśnie wyszedł ze szkoły, a chciałbym mu podać prezent
urodzinowy. Jestem z nienajlepszych relacjach z bratem - wyjaśnił i udał się do
drzwi wyjściowych.
Mężczyzna wrócił po zapakowany
garnitur tak jak obiecał ekspedientce. Poprosił jeszcze o dobranie do niego
dwóch koszul i czterech krawatów. Zapłacił kartą bankomatową z debetem.
Rachunek wskazywał 4500 zł. Mężczyzna schował go zapobiegawczo do kieszeni i z
miłym uśmiechem oddalił się w stronę wyjścia.
- A może zechciałaby się pani ze mną umówić? – zapytał
niezwykle ciepłym i uprzejmym tonem, jak na niego.
- Dziękuje za propozycje, ale mam męża – odpowiedziała młoda
dziewczyna.
- Szczęściarz z niego. No cóż, będę leciał. Życzę wszystkiego
najlepszego w święta i w nadchodzącym nowym roku – odrzekł i chwycił za klamkę.
- Nawzajem – odpowiedziała po chwili, ponieważ czuła się
niezwykle zmieszana. Naglę zapragnęła go zapytać chociaż o imię, wejrzała się
na zatrzaskujące drzwi. Jego już nie było w sklepie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz