Obserwatorzy

środa, 9 maja 2012

Tatuażysta - Kawa


Tatuażysta - Fragment rozdziału pierwszego pt. Kawa.


- Słucham? – usłyszała w słuchawce męski, choć przeciętny i chłodny głos. Zaskoczyło ją iż mężczyzna nie brzmiał jak ktoś zaspany, czy dopiero co przebudzony.

- Czy rozmawiam z Piotrem Kudeckim? – zapytała choć miała pewność, że to właśnie on odebrał telefon jednak nie miała innego pomysłu na rozpoczęcie rozmowy.

- Tak – podał zdawkową odpowiedź.

- I jeszcze pan nie śpi? – zapytała czując, że się pogrąża i opadła na łóżko zakrywając twarz dłońmi jakby chciała ukryć się przed samą sobą, bo w pokoju nie przebywał nikt inny tylko ona i jej śpiąca córka.

- A czy rozmawiam z kobietą z parkingu? – zapytał i odłożył długopis trzymany w lewej dłoni na blat biurka.

- Tak – przyznała.

- Miło cię słyszeć, czyżbyś znalazła czas na tę umówioną kawę? – zapytał.

- Czyżbyśmy właśnie przeszli na ty? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.

- To zależy jak stoimy z tą kawą – odpowiedział.

- Ochota jest, ale kawy nie ma. Zapomniałam zakupić – przyznała.

- Oj, zapominalska. Ja mogę zakupić – zaproponował.

- Ale jak to? Że teraz? – zdziwiła się na tyle, że z powrotem usiadła na łóżku.

- A kiedy jak nie teraz, życie jest zbyt krótkie by marnować czas i tracić go przeciekającego przez palce – odpowiedział.

- A gdzie ty o tej godzinie znajdziesz kawę?

- Jak to gdzie, na stacji benzynowej przecież. O tej porze nie jestem w stanie zaproponować ci niczego lepszego, chociaż marzyłbym o tym by móc zaprosić do naprawdę dobrej kawiarni i porozmawiać przy ciachu z kremem.

- Staram się unikać zbędnych kalorii, a dziś już jadłam pizzę – wypaliła naglę i zastanawiała się co ten mężczyzna z nią wyprawia, że sprawia iż czerwieni się choć go nie ma w pobliżu.

- Spotkamy się na naszym parkingu? – zapytał.

- On nie jest nasz – odpowiedziała.

- No ej, tak nie wolno. Czepiasz się szczegółów. W takim razie umówmy się na pewnym parkingu, gdzie pewna kobieta jechała zbyt szybko bym ja mógł ją zauważyć i sprawiła iż odpadł mi tylni błotnik od mojego czterodniowego auta. Może tak być? – powiedział i zaczął bawić się talizmanem, który miał na szyi.
Pośpiesznie wstał od ciężkiego, dębowego biurka i ściągnął koszulę zawieszoną na krześle obok. Spodziewał się, że z jej ust padnie odpowiedź twierdząca.

- Naprawdę to auto ma tylko cztery dni? – zapytała z lekkim poczuciem winy w głosie.

- Już prawie pięć – odpowiedział i spojrzał na zegarek.

- Chyba powinnam cię przeprosić – wypaliła naglę jakby wbrew sobie, a głos odbijał się echem w jej głowie podczas tak długiej ciszy jaką jej zafundował.

- Przeprosiny przyjmuje tylko osobiście, twarzą w twarz – odrzekł poważnym i ostrym tonem. – Jednak tym razem zrobię wyjątek i wybaczę telefonicznie, ale obecność na parkingu jest obowiązkowa – dodał już lżejszym tonem niż poprzednie zdanie.

- Daj mi chwilę, muszę się uszykować – odparła podczas kiedy on starał się uporać z guzikami czarnej koszuli jedną ręką.

- Na taką kobietę jak ty warto będzie poczekać – powiedział i nacisnął czerwoną słuchawkę na swojej starej noki. Mężczyzna miał też inny, nowszy telefon, ale ten wydawał mu się wygodniejszy. Choćby pisanie smsów przebiegało na nim szybciej, a on czasem był zmuszony pisać smsy choć szczerze nienawidził takiej formy kontaktu z drugą osobą.

Pośpiesznie zdjął z siebie popielate garniturowe spodnie i przywdział popielate dżinsy w których czuł się bardziej luźno i zwyczajnie niż w poprzednich. Zbiegł na sam parter po kręconych schodach i ogarnął wzrokiem pustą, nieumalowaną, wręcz surową przestrzeń. W tej chwili był z siebie dumny, dumny z tego co zdobył i czego dokonał, ale nie koniecznie był dumny ze środków jakimi to osiągnął. Dotarł do wyremontowanego przedpokoju i wyjął ze staromodnej komody kluczyki samochodowe. Podczas wyjeżdżania z garażu zastanawiał się, która stacja benzynowa serwuje najlepszą kawę. Nigdy nie pijał kaw w takich miejscach tak więc nie miał pewności na jaką się zdecydować. Postanowił pozostawić swój wybór losowi, albo raczej przeznaczeniu, bo on nie wierzył w szczęście, a w sukces zdobywany ciężką pracą, czasami jednak kierował się intuicją, która wedle przeznaczenia raz zawodziła, a innym razem odbijała go od dna.

Parking przed galerią handlową był niemal zupełnie pusty, na środku stał tylko jeden samochód, było to czarne BMW, choć w ciemności ciężko było dojrzeć kolor pojazdu, a jego zgaszone światła wcale tego nie ułatwiały. Czekał na nią spokojnie popijając kawę ze styropianowego kubka i słuchając polskich ballad rockowych. Właśnie piosenka zmieniła się z „łoża w kolorze czerwonym” na „małą wojnę” kiedy ona zajechała swoim rudym citroenem. Mężczyzna wtedy zapalił światła i zarzucił na siebie czarną kurtkę, nie zapiął jej jednak, ale wysiadł z samochodu i oparł się o jego maskę. Zaparkowała tuż przy nim, nie wysiadła jednak, a jedynie otworzyła drzwi i jej małe stópki ukryte w brązowych, krótkich kozaczkach z futerkiem u góry dotknęły asfaltu. Nie mógł powstrzymać wschodzącego uśmiechu na ustach kiedy jego oczy podziwiały jej zgrabne nogi i szczupłe, ale nie za chude uda.

- Długo czekałeś? – zapytała.

- Nie ważne ile czasu, ważne że każda sekunda była tego warta – odpowiedział.

- Warta czego? – kobieta poczuła, że nie rozumie co ten przystojniak o rozczochranych włosach ma na myśli.

- Tego by złożyć kawę u twych stóp, albo lepiej złoże ją do twej smukłej dłoni – powiedział śmiertelnie poważnym tonem, a ona poczuła się przez niego adorowana jak jeszcze nigdy przez nikogo.

- Dziękuje – odrzekła lekkim tonem, który nieco jej zadrżał gdy jego palce otarły się o jej podczas przekazywania kubka.

- Zawsze zapraszasz nieznajomych na kawę o tak późnej, znaczy wczesnej porze? – poprawił się prędko.

- Nie, możesz nie wierzyć, ale jesteś pierwszym – odpowiedziała, a jego wzrok wbił się w jej usta idealnie podkreślone szminką i powiększone optycznie przy pomocy błyszczyka i konturówki.

- Nie wiem czy zadowala mnie ta odpowiedź – po tych słowach spojrzała na niego ze zdziwioną miną.

- Nie miałem nic złego na myśli – uspokoił ją pośpiesznie.

- Chodziło mi raczej o to, czy uczyniłaś tak z litości, czy najzwyczajniej w świecie miałaś ochotę, a może było to spowodowane nudą? – zapytał.

- Szczere przyznam, że nie mogłam zasnąć, a nuda doskwierała mi niezmiernie. Jednak wiedz, że mam też innych znajomych, a z pośród nich nie wybrałam nikogo, bo wolałam napić się ohydnej kawy w towarzystwie nieznajomego – odpowiedziała i z bezczelnym brakiem zażenowania patrzyła mu prosto w oczy.

- Przyznam racje, kawa jest ohydna. – Uśmiechnęli się oboje i zrobili łyk kawy, która obojgu z nich nie smakowała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz