Tatuażysta - Fragment rozdziału pierwszego pt. Kawa.
- Słucham? – usłyszała w słuchawce męski, choć przeciętny i chłodny głos. Zaskoczyło ją iż mężczyzna nie brzmiał jak ktoś zaspany, czy dopiero co przebudzony.
- Czy rozmawiam z Piotrem Kudeckim? – zapytała choć miała pewność,
że to właśnie on odebrał telefon jednak nie miała innego pomysłu na rozpoczęcie
rozmowy.
- Tak – podał zdawkową odpowiedź.
- I jeszcze pan nie śpi? – zapytała czując, że się pogrąża i
opadła na łóżko zakrywając twarz dłońmi jakby chciała ukryć się przed samą
sobą, bo w pokoju nie przebywał nikt inny tylko ona i jej śpiąca córka.
- A czy rozmawiam z kobietą z parkingu? – zapytał i odłożył
długopis trzymany w lewej dłoni na blat biurka.
- Tak – przyznała.
- Miło cię słyszeć, czyżbyś znalazła czas na tę umówioną
kawę? – zapytał.
- Czyżbyśmy właśnie przeszli na ty? – odpowiedziała pytaniem
na pytanie.
- To zależy jak stoimy z tą kawą – odpowiedział.
- Ochota jest, ale kawy nie ma. Zapomniałam zakupić –
przyznała.
- Oj, zapominalska. Ja mogę zakupić – zaproponował.
- Ale jak to? Że teraz? – zdziwiła się na tyle, że z powrotem
usiadła na łóżku.
- A kiedy jak nie teraz, życie jest zbyt krótkie by marnować
czas i tracić go przeciekającego przez palce – odpowiedział.
- A gdzie ty o tej godzinie znajdziesz kawę?
- Jak to gdzie, na stacji benzynowej przecież. O tej porze
nie jestem w stanie zaproponować ci niczego lepszego, chociaż marzyłbym o tym
by móc zaprosić do naprawdę dobrej kawiarni i porozmawiać przy ciachu z kremem.
- Staram się unikać zbędnych kalorii, a dziś już jadłam pizzę
– wypaliła naglę i zastanawiała się co ten mężczyzna z nią wyprawia, że sprawia
iż czerwieni się choć go nie ma w pobliżu.
- Spotkamy się na naszym parkingu? – zapytał.
- On nie jest nasz – odpowiedziała.
- No ej, tak nie wolno. Czepiasz się szczegółów. W takim
razie umówmy się na pewnym parkingu, gdzie pewna kobieta jechała zbyt szybko
bym ja mógł ją zauważyć i sprawiła iż odpadł mi tylni błotnik od mojego
czterodniowego auta. Może tak być? – powiedział i zaczął bawić się talizmanem,
który miał na szyi.
Pośpiesznie wstał od ciężkiego, dębowego biurka i ściągnął
koszulę zawieszoną na krześle obok. Spodziewał się, że z jej ust padnie
odpowiedź twierdząca.
- Naprawdę to auto ma tylko cztery dni? – zapytała z lekkim
poczuciem winy w głosie.
- Już prawie pięć – odpowiedział i spojrzał na zegarek.
- Chyba powinnam cię przeprosić – wypaliła naglę jakby wbrew
sobie, a głos odbijał się echem w jej głowie podczas tak długiej ciszy jaką jej
zafundował.
- Przeprosiny przyjmuje tylko osobiście, twarzą w twarz –
odrzekł poważnym i ostrym tonem. – Jednak tym razem zrobię wyjątek i wybaczę
telefonicznie, ale obecność na parkingu jest obowiązkowa – dodał już lżejszym
tonem niż poprzednie zdanie.
- Daj mi chwilę, muszę się uszykować – odparła podczas kiedy
on starał się uporać z guzikami czarnej koszuli jedną ręką.
- Na taką kobietę jak ty warto będzie poczekać – powiedział i
nacisnął czerwoną słuchawkę na swojej starej noki. Mężczyzna miał też inny,
nowszy telefon, ale ten wydawał mu się wygodniejszy. Choćby pisanie smsów
przebiegało na nim szybciej, a on czasem był zmuszony pisać smsy choć szczerze
nienawidził takiej formy kontaktu z drugą osobą.
Pośpiesznie zdjął z siebie popielate garniturowe spodnie i
przywdział popielate dżinsy w których czuł się bardziej luźno i zwyczajnie niż
w poprzednich. Zbiegł na sam parter po kręconych schodach i ogarnął wzrokiem
pustą, nieumalowaną, wręcz surową przestrzeń. W tej chwili był z siebie dumny,
dumny z tego co zdobył i czego dokonał, ale nie koniecznie był dumny ze środków
jakimi to osiągnął. Dotarł do wyremontowanego przedpokoju i wyjął ze
staromodnej komody kluczyki samochodowe. Podczas wyjeżdżania z garażu
zastanawiał się, która stacja benzynowa serwuje najlepszą kawę. Nigdy nie pijał
kaw w takich miejscach tak więc nie miał pewności na jaką się zdecydować.
Postanowił pozostawić swój wybór losowi, albo raczej przeznaczeniu, bo on nie
wierzył w szczęście, a w sukces zdobywany ciężką pracą, czasami jednak kierował
się intuicją, która wedle przeznaczenia raz zawodziła, a innym razem odbijała
go od dna.
Parking przed galerią handlową był
niemal zupełnie pusty, na środku stał tylko jeden samochód, było to czarne BMW,
choć w ciemności ciężko było dojrzeć kolor pojazdu, a jego zgaszone światła wcale
tego nie ułatwiały. Czekał na nią spokojnie popijając kawę ze styropianowego
kubka i słuchając polskich ballad rockowych. Właśnie piosenka zmieniła się z
„łoża w kolorze czerwonym” na „małą wojnę” kiedy ona zajechała swoim rudym
citroenem. Mężczyzna wtedy zapalił światła i zarzucił na siebie czarną kurtkę,
nie zapiął jej jednak, ale wysiadł z samochodu i oparł się o jego maskę.
Zaparkowała tuż przy nim, nie wysiadła jednak, a jedynie otworzyła drzwi i jej
małe stópki ukryte w brązowych, krótkich kozaczkach z futerkiem u góry dotknęły
asfaltu. Nie mógł powstrzymać wschodzącego uśmiechu na ustach kiedy jego oczy
podziwiały jej zgrabne nogi i szczupłe, ale nie za chude uda.
- Długo czekałeś? – zapytała.
- Nie ważne ile czasu, ważne że każda sekunda była tego warta
– odpowiedział.
- Warta czego? – kobieta poczuła, że nie rozumie co ten
przystojniak o rozczochranych włosach ma na myśli.
- Tego by złożyć kawę u twych stóp, albo lepiej złoże ją do
twej smukłej dłoni – powiedział śmiertelnie poważnym tonem, a ona poczuła się
przez niego adorowana jak jeszcze nigdy przez nikogo.
- Dziękuje – odrzekła lekkim tonem, który nieco jej zadrżał
gdy jego palce otarły się o jej podczas przekazywania kubka.
- Zawsze zapraszasz nieznajomych na kawę o tak późnej, znaczy
wczesnej porze? – poprawił się prędko.
- Nie, możesz nie wierzyć, ale jesteś pierwszym –
odpowiedziała, a jego wzrok wbił się w jej usta idealnie podkreślone szminką i
powiększone optycznie przy pomocy błyszczyka i konturówki.
- Nie wiem czy zadowala mnie ta odpowiedź – po tych słowach
spojrzała na niego ze zdziwioną miną.
- Nie miałem nic złego na myśli – uspokoił ją pośpiesznie.
- Chodziło mi raczej o to, czy uczyniłaś tak z litości, czy
najzwyczajniej w świecie miałaś ochotę, a może było to spowodowane nudą? –
zapytał.
- Szczere przyznam, że nie mogłam zasnąć, a nuda doskwierała
mi niezmiernie. Jednak wiedz, że mam też innych znajomych, a z pośród nich nie
wybrałam nikogo, bo wolałam napić się ohydnej kawy w towarzystwie nieznajomego
– odpowiedziała i z bezczelnym brakiem zażenowania patrzyła mu prosto w oczy.
- Przyznam racje, kawa jest ohydna. – Uśmiechnęli się oboje i
zrobili łyk kawy, która obojgu z nich nie smakowała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz